poniedziałek, 3 września 2007

wydarzenie dnia... prawie smierc :D:);p. nikt nei widzial tego tak powaznie bo nie lubie zwracac na swoje wypadki uwagi bo to u mnie czeste zwlaszcza na bramce. zresztą dojde. no wiec pobudka normalnie 7.00. potem na rozpoczecie roku. a w zasadzie na msze ale poszlismy do hortexu bo zmula byla. potem rozpoczecie tego smego. jak zwykle gnicie :). potem pod skozla sie umówilismy na gre na boisko szkolne. z poczatku dobrze mi sie bronilo ale potem jakos stracilem vene, badz wplynela na to moje niebezpieczne ladowanie na glebie ;/. potem podczas meczu wydarzylo sie cos nieoczekiwanego... otoz prawie zabil mnie moj wlasny brat(pozdrawiam). a bylo to tak...ze ja stalem na bramce, i gralismy mecza...i moj brat niezly snajper ostro zawalil mi z wolejaa, ze bylo sam na sam to prosto we mnie bo taki moje zxadanie zeby zaslonic bramke,a ze dostalem w splot to nie moglem oddychac, uderzenie bylo tak potezne ze nic z poczatku nie bylo, ale po chwili jak zlapalem pilke to powalilo mnie na glebe, wyrzucilem pilke na rozny, i nie moglem przez 30 sek okolo zlapac powietrza juz mialem mdlec kiedy jakis lekki oddech moglem zrobic... ;/ innym slowy 3 sekundy i trzeba by bylo mnie ratowac ;/. noa ale taki zawód coz poradzic. kazdy kto to widzial moze mowic co chce ale to ja nie moglem zlapac tego walnego dechu i czulem zawrot w glowie ze prawie zemdlalem ;/. coz... potem poszedlem do domu. tego smego komputer itp. wyszedlem z mama na miasto. zjedlismy cos, pokupywalismy "wyprawke" :D:P i bylo w miare. mama nic nie wie o tym incydencie na boisku wiec cicho. potem do domu. i na chwile do Kamila(pozdrawiam) w sprawie naboru i sie przygotowujemy... potem cos... koniec dnia... siedze tutaj i wam to pisze :)... koncze... pozdrawiam... kocham cie Oli :*

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

ty to naprawde mocno sie poswiecasz... gdyby Ci sie cos nie daj Boże poważniejszego stało to nie byloby dobrze, jak to czytalam to sie przestraszylam juz wczoraj jak spojrzalam na twoj opis to sie przestraszylam az chcialam cos napisac do Ciebie ale miales w opisie zeby pisac jak cos waznego wiec nie chcialam cie denerwowac ani przeszkadzac, jakby Ci sie cos stało to bym ryczała jak nie wiem co... bo szkoda by było takiego super kolegi :)u mnie rozplakac sie to zaden problem, wystarczy teraz ze pomysle ze Ci cos mogło sie stac to mi sie chce płakać... chyba nie zrzucasz winy na brata co?? chyba nie jestes az taki glupi zeby na niego zwalac wine... poprostu taka jest piłka.. jeszcze z takim poświeceniem... mam nadzieje ze dobrze sie czujesz :) nie moge sie przyzwyczaic ze bedziemy sie codziennie widywac :P oj cos duzo pisze :P dawno poprostu nie gadaliśmy :( musimy pogadac :) papapa :* 3m sie :) pZdR :)